Rozprawa ze stresem
Chyba najbardziej pierwotny stan, który niestety odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Im pomagało to w ucieczce przed lwem a nam pomaga np. niezaliczyć kolokwium. Pokarm codzienny dla wielu studentów (w tym też i dla mnie), który zdecydowanie można zrównać z moją ULUBIONĄ zupą owocową na mleku. Dlaczego się stresujemy? -Przecież ty nie masz się czym stresować bo dasz radę! -Wszystko będzie dobrze! Takie już trochę oklepane zdania często przychodzi nam słyszeć nie raz gdy dajemy po sobie poznać, że ręce zaczynają przypominać rozdygotaną galaretę (ją też swoją drogą UWIELBIAM). Nie wierzymy w nie, kiedy się stresujemy, ale gdy wszystko mija i zaczynamy nabierać dystansu to tak na prawdę przyznajemy im trochę racji. Więc w czym tkwi problem?
Może zacznijmy od samgo początku. [Skoro jest to studencki blog bedę pisał po studencku więc: WIKIPEDIA TURN ON]
Stres (ang. stress ‘naprężenie’) – jest definiowany w psychologii jako dynamiczna relacja adaptacyjna pomiędzy możliwościami jednostki, a wymogami sytuacji (stresorem; bodźcem awersyjnym, charakteryzująca się brakiem równowagi psychicznej i fizycznej. Podejmowanie zachowań zaradczych jest próbą przywrócenia równowagi.
W terminologii medycznej, stres jest zaburzeniem homeostazy spowodowanym czynnikiem fizycznym lub psychologicznym. Czynnikami powodującymi stres mogą być czynniki umysłowe, fizjologiczne, anatomiczne lub fizyczne.
Jest to całkiem zgrabne określenie i nie sposób się z nim nie zgodzić. Jak najbardziej jest to zaburzenie homeostazy/równaowagi bo zarówno głowa jak i organizm wchodzą na inne tory, które (jak się może okazać) często prowadzą do nikąd. Czynniki, które to powodują mogą być wszelakie. Jednych bedzie wprowadzać w ten stan drobnostka jaką może być samo fizyczne bycie na zajęciach, a innych ruszy dopiero gdy zostaną o coś zapytani XD. Co sprawia więc, że jedni reagują na dany stresogen, a inni nie? I to jest dobre pytanie!
Tu duże znaczenie bedzie miało nasze usposobienie, przeżyte wydarzenia, wychowanie i środowisko. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego własciwie coś was stresuje? Może to po prostu złe ukierunkowanie w dzieciństwie, kiedy to zdarza się straszyć dzieci "baba jagą" czy "bo pan przyjdzie i ciebie zabierze" by wyegzekwować jakąs postawę od nich? W takich sytuacjach podświadomie możemy generować negatywne skojarzenia bo odbieramy to na serio i może czasem opacznie. Rodzi się w nas strach, niepewność no i oczywiście nieodzowny stres. Środowisko samo w sobie też może na nas wywierać pewną presję stresowania. Niejednokrotnie pewnie mieliście okazję tego doświadczyć tuż przed kolosem, gdy koleżanka zjedzona przez swoje negatywne myśli o tym, że NIE ZDA zaczyna was też tym nieświadomie zjadać. OCENA Ja:3, Koleżanka:5... No i czym tu się miała stresować?- można pomyśleć. A no właśnie!
Pojęcie stresu wprowadzone zostało do użycia przez Hansa Hugona Selye'a, który badaniu tego zjawiska poświęcił 50 lat pracy naukowej. Z tego też powodu nosił przydomek dr Stress. Selye opublikował ponad 1400 artykułów i 30 książek na temat stresu.
Hans Hugon Selye jako pierwszy postawił hipotezę, że szereg chorób somatycznych jest skutkiem niezdolności człowieka do radzenia sobie ze stresem. Zjawisko to nazwał mianem niewydolności tzw. syndromu ogólnej adaptacji i opisał je w pierwszej swojej książce na temat stresu w roku 1956 pt. The Stress of Life.
I takim oto pięknym wtrąceniem możemy przejść płynnie do tego co się zaczyna z nami dziać kiedy to z głowy robi się sieczka. Mądrzy ludzie jak Pan Hans zaczeli widzieć, że w sume to głowa i to co się w niej dzieje wpływa na to jak zachowuję się organizm, a to jak zachowuje sie organizm wpływa na głowę. Niesamowie i aż niemożliwe. A jednak! Isnieje w kulturze takie śmieszkowe powiedzenie "zesrać się ze strachu". Powiem krótko- NIE DA SIĘ. Zesrać to się można już jak stres minie, bo nasz cudowny organizm korzystając z układu współczulnego (walcz, uciekaj i nie popuść) podczas strachu hamuje działanie układów i części ciała, które nijak nam nie pomogą przy ucieczce przed słoniem. [Swoją drogą czy kogoś kiedyś gonił słoń?] Wspomniany wyżej układ sprawia też, że nasza wydolność rośnie i stajemy się lepiej przygotowani na najgorsze. To może i działało ale w czasach, kiedy jedynyą rzeczą, którą się martwił pierwotny człowiek to fizyczne przeżycie dnia. Dziś takie dosłowne podejście do tematu chyba nie do końca by sie sprawdziło a niektóre fizyczne stany, jak chociażby spocone ręce, nie poprawiają nam chwytu długopisu podczas testu. Staliśmy się zależni od wielu ludzi i rzeczy a samo przeżyce dnia nie wlewa w nas życia. Nasz organizm niestety tego nie ogarnął i dalej uważa, że ta zbliżająca się sesja jest słoniem, przed którym trzeba uciekać. Dlaczego?!
W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak połozyć się na podłodze i odliczać czas do końca naszych dni bo wszystko jest bez sensu i mój organizm nie pasuje do tego NIENATURALNEGO wieku. Oczywiście, że nie! [Czas na wymądrzanie TURN ON]. Pwinniśmy zadziałać i oszukać nasz mózg (dobry tekst na coaching xd) albo przynajmniej spróbować (mówię to też sam do siebie). To co może okazać się dobrą cyganką naszego mózgu może być bardzo różne. Niektórym pomaga np. muzyka, która sprawia, że ten nasz słoń zaczyna sobie tańczyć. No i jak tu się bać tańczącego słonia? Często słyszy się też o sporcie jako sposobie -czyli dosiadanie słonia (swoją drogą to bardzo je boli więc może nie). Mogą to być też różne techniki relaksacyjne, które jakoby mają nas przenieść na te łąki umajone- gdzie oczywiście słonia nie ujrzymy bo niby co miałby tam robić? I tak oto mamy sytuację wygraną i możemy z czystym sercem podjąć się czegoś co przecież tak nas stresuje.
To są banały ale czasem to właśnie one okazują się najlepszym sposobem na wygraną. Tak na prawdę każdy indywidualnie ma swój własny wentyl bezpieczeństwa. Ważne jest tylko, żeby go odnaleźć i stosować. Ja swojego nadal szukam ale mam nadzieję że "kiedyś go znajdę, znajdę gdzieś..."
UKUmed